Archiwum 14 września 2005


wrz 14 2005 Żeby nikogo nie zawieść...
Komentarze: 2

...żeby zawodzić jedynie jak wilk do księżyca...Ładne zdanie,taka deklaracja,którą mozna wypełnić jedynie zamykając się w bunkrze jakimś,o chlebie i wodzie(zbyt rzadko chylę czoła w podzięce za te dary...).Nie mozna.Ciągle zawodzę.W sytuacjach przyziemnych,czyli "będę jutro na pewno";i tych przyniebnych,czyli "będę już na zawsze".Ale nie można być zawsze i na zawsze.Każdy ma w sercu taką małą komnatę,do której za żadne skarby nie wpuści nikogo.Nawet tej/tego,której/któremu serce owo się powierzyło.Ech...(piękna jest funkcjonalność wielokropka...),czyli jeszcze raz:Ech...szukaliśmy w historii oddania idealnego i co?Godziny stracone nad zapisami,przeciekające między palcami jak woda,jak życie.Z początku balsamował zmysły szelest przewracanych stronic,potem stał się obojetny,by w końcu rzucić księgi w kąt z nieukrywaną złością.Stracone godziny...

Albo leżenie w trawie na łące,którą się z okna pociągu jadącego znikąd donikąd,zobaczyło.I szybko plecak z półki i w pędzie wyskok,przekulanie sie kilka metrów i w takiej pozycji już pozostanie.I gdy pociąg już odjechał-ostatni posmak cywilizacji-nie było nic poza szumem kłosów,krzykiem ptaków na niebie i chrapaniem śpiących kretów pod ziemią.W totalnej stagnacji i bezruchu absolutnym czułem,że żyję.Paradoks,ile bym dał,by moje życie tylko z nich się składało.By wszystkie schematy odbijały się ode mnie,jak od matki broniącej swe młode.No ale nie idzie tak,więc ogarnięty schematami ruszam pokrętłami,by choć trochę je zmienić.Ale był już przede mną jeden taki(i wielu mu i mnie podobnych),co się rzucał  na wiatraki i z motyka na słońce.Ale cóż innego pozostaje?Usiąść i dać się pożreć bestiom?Stanąć w miejscu i zrosnąć się z chodnikiem?Nie.Wolę stanąć przed śmiercią w pierwszym rzędzie i z podniesioną głową bezczelnie jej się w pysk roześmiać.Bo tylko ja będę wtedy wiedział,że jest to śmiech bezradny,przegrany,obłąkany...

carrion : :
wrz 14 2005 Tło słów.
Komentarze: 1

Jakie to tło?Życiodajne...

carrion : :
wrz 14 2005 Tło słów.
Komentarze: 0

Jakie to tło?Życiodajne...

carrion : :
wrz 14 2005 Wybór dokonany...
Komentarze: 1

Jednak kawa.Bo bliżej i szybciej.A ten spacer to może później.Trzeba się spakować,jakiś sweter zabrać,duszę wygodnie na ramieniu ulokować.Bo jak spadnie,to ciężko się po nią później schylić.Próbował ktoś?Próbował ktoś wsadzić rękę w to samo ognisko?Nie sądzę!Bo nie byłoby żadnych oparzeń,od razu całospalenie...Można założyć,że tak byłoby najlepiej,ale dla kogo?No dla najbardziej zainteresowanego.Ale nawet najbardziej zainteresowany nie zniósłby tego.Nastąpiłoby zemdlenie,a jaka to przyjemność zanikać nieświadomie?Nie wiem.Pewnie żadna.

carrion : :
wrz 14 2005 Wielka Inauguracja.
Komentarze: 2

No i kto by pomyślał...Schowałem ołówek do szuflady,wyciągając z niej klawiaturę.Ciekawe kiedy w ogóle zapomnę,jak się posługiwać długopisami czy piórami...Nieistotne.Znudziło mi się zapisywanie wszystkiego w Wordzie,czytanie tego z dwa razy i kasowanie natychmiastowe.A pisać sie chce,bo lepiej pisać niż mówić.A długopis zachowam,na wypadek gdybym chciał kiedyś list jakiś zwyczajny napisać...

Inicjacja.Zawsze okraszona poddenerwowaniem teraz utopiona w braku emocji.Niby takie sobie gadanie do siebie,które ktoś może podsłuchać.Ale po co miałbym to tutaj robić,gdybym nie chciał,żeby ktoś popatrzył,poczytał,pomyślał.Bo fatalnie,gdy smutek lepi się do oczu,a w pobliżu ani żywej ani martwej duszy.A wywalać trzeba!Te wszystkie toksyny toczące od środka umysł i w konsekwencji ciało.Więc polecą tu łzy,bo o radości pisać nie sposób,tylko mistrzowie piszą o szczęściu nie robiąc z tego banału.Ja nie potrafię,więc silił się nie będę,bo pęknę...A jak pęknę to dywan poplamię okazując mu tym samym bolesny brak szacunku,a szanuję swój dywan.Ileż to razy wchłaniał moje łzy,ile razy skręcałem się na nim w bólu,nigdy nie zepchnął,nie odepchnął,mój powiernik!Żeby więc nie pęknąć,pojdę kawy się napić albo na 40-kilometrowy spacer.Tak po prostu.Żeby nie zwariować...

carrion : :