Komentarze: 2
Na przestrzeni dwóch miesięcy świętowałem parokrotnie.Świetowałem rocznicę urodzin,imieniny,szczęśliwy powrót do domu po jakiejś niebezpiecznej podróży,spokojne przebudzenie się ze spokojnego snu,kawę,która nie parzy w usta.Takie cykliczne życzenia składane sobie samemu i bliskim mi ludziom.Cały czas jeszcze szczerze je składam.
Ale pewna mała moja duszyczka uleciała gdzieś daleko,a ja życząc Jej powodzenia wcale nie byłem pewien,czy są to czyste słowa.I nie były.Bo nie chcę,żeby wszystko Jej sie tam ułożyło,bo nie chcę,żeby to właśnie tam znajdowało się Jej miejsce,bo chcę,żeby była gdzieś w pobliżu mnie.Bo nie chcę znów zostawać tu sam.
Ale jest szczęśliwa,a w obliczu Jej podekscytowania nie mam odwagi i prawa mącić tego wszystkiego moimi zmartwieniami.Grunt,że jest nowe i nie do końca jeszcze poznane,a to mobikizuje zawsze.Zamiast się sierocić spróbuję sobie wyobrazić moment,gdy się spotkamy i te godziny wypełnione opowieściami z cyklu "Co u Ciebie?".Wtedy przestanę wątpić i zacznę się śmiać razem z Nią.Ale gdzieś tam w środku zawsze będę modlił się o Jej szybki tu do nas powrót.Tęsknie jak...
Kiedyś,gdy łaskawie obejmie mnie retrospekcja,spojrzę jeszcze raz na te słowa.I mam szczerą nadzieję,że będę je w stanie skorygować prostolinijnie i przejrzyście.Cóż,czasem bywają uczucia,których nie sposób opisać...