Archiwum 16 września 2005


wrz 16 2005 Powrót.
Komentarze: 3

Kończy mi się urlop.Parę dni na pozór zasłużonego odpoczynku zamieniło się w drogę jakby przez mękę.Niechęć do jakiegokolwiek wyjazdu zaowocowała tym,że-ponownie paradoksalnie-jestem bardziej zmęczony odpoczynkiem niż pracą.Spokój okazał sie zgubny,stał się idealnym podłożem do rzezi myśli pięknych i narodzin myślotoków prowadzących w pustkę.Zarabiając na utrzymanie(jak taki malutki trybik,który musi ciągle funkcjonować,bo zostanie wymieniony bez słowa wytłumaczenia),odczuwałem zmęczenie,zarówno fizyczne,jak i psychiczne.Nie miałem sił na kontemplację tego wszystkiego.Jeśli miałem,to robiłem zawsze coś,co powodowało,że padałem jak wyczerpana bateryjka.I nie chciało mi się już myśleć.I tak było dobrze.Cieszę się,że wracam do pracy,bo będę myślał jedynie o wykonaniu zadanego mi polecenia,które mam nadzieję zawsze będzie pochłaniać mnie bez reszty.I znów będzie dobrze.Wyjdę z domu rano,wrócę po południu,wyłączając się całkowicie pomiędzy tymi dwoma punktami dnia.I będzie dobrze.Do momentu,gdy nadejdzie wieczór.Nie pamiętam już,kiedy udało mi się zasnąć zaraz po przyłożeniu głowy do poduszki.Rytuał musi być kontynuowany.Rytuał patrzenia się na sufit i ogłupiania jakimiś tworami umysłu.Nie ma też juz na tym suficie żadnej przestrzeni,której bym nie przeanalizował.Wszystko zostało już poznane,zataczam więc krąg,błędne koło błędnego rycerza.I tak to się już będzie kręcić do samej śmierci.

W końcu nie ma słońca i żaru,który się przez nie lał na mnie.Dzisiaj widzę niebo,które płacze,ale nie wzrusza mnie to już tak,jak kiedyś.Wszyscy płaczą.Szkoda tylko,że niektórzy płaczą nie znając tego powodu.Szkoda ich łez wylewanych bez potrzeby,ale skoro przynosi to ulgę,niech więc tak będzie.Ja tym czasem pójdę sobie popłakać suchymi łzami.Tych mokrych i tak dużo już leży na ziemi.Szczególnie dziś,gdy sufit nasz wszystkich ryczy jak głodne dziecko...

Chwała wielokropkom!

carrion : :