Wielka Inauguracja.
Komentarze: 2
No i kto by pomyślał...Schowałem ołówek do szuflady,wyciągając z niej klawiaturę.Ciekawe kiedy w ogóle zapomnę,jak się posługiwać długopisami czy piórami...Nieistotne.Znudziło mi się zapisywanie wszystkiego w Wordzie,czytanie tego z dwa razy i kasowanie natychmiastowe.A pisać sie chce,bo lepiej pisać niż mówić.A długopis zachowam,na wypadek gdybym chciał kiedyś list jakiś zwyczajny napisać...
Inicjacja.Zawsze okraszona poddenerwowaniem teraz utopiona w braku emocji.Niby takie sobie gadanie do siebie,które ktoś może podsłuchać.Ale po co miałbym to tutaj robić,gdybym nie chciał,żeby ktoś popatrzył,poczytał,pomyślał.Bo fatalnie,gdy smutek lepi się do oczu,a w pobliżu ani żywej ani martwej duszy.A wywalać trzeba!Te wszystkie toksyny toczące od środka umysł i w konsekwencji ciało.Więc polecą tu łzy,bo o radości pisać nie sposób,tylko mistrzowie piszą o szczęściu nie robiąc z tego banału.Ja nie potrafię,więc silił się nie będę,bo pęknę...A jak pęknę to dywan poplamię okazując mu tym samym bolesny brak szacunku,a szanuję swój dywan.Ileż to razy wchłaniał moje łzy,ile razy skręcałem się na nim w bólu,nigdy nie zepchnął,nie odepchnął,mój powiernik!Żeby więc nie pęknąć,pojdę kawy się napić albo na 40-kilometrowy spacer.Tak po prostu.Żeby nie zwariować...
Mam dużą prośbę. Znasz autora tych słów? jeżeli tak to odpisz mi proszę
Dodaj komentarz