My inni niż wszyscy!
Komentarze: 1
Nie sądziłem,że ucieszę się aż tak bardzo z momentu dotarcia w końcu do mety.Nabiegaliśmy się sporo przez te parę miesięcy,nie zagrzewając nigdzie miejsca na okres dłuższy niż jedna znajomość.Ale wspaniale było znów z wami usiąść przy ognisku i poczuć,że nic nam nie grozi.Absolutnie nic.Nawet w drodze po piwo,ktoś zawsze obserwował i wiedzieliśmy,że na pewno wrócimy.Taki wyuczony nawyk,ale bardzo ułatwiający egzystencję.I te wspomnienia…Kiedyś przez myśl by nam nie przeszło,ze takie bzdury jak jedzenie prażynek na Błoniach w Szczecinie będziemy wspominać ze łzami w oczach.Ale stało się,każdemu z nas zdrżał głos i oczy zwilgotniały,kiedy mówiliśmy sobie nawzajem „dzień dobry!”.I bardzo dobrze,bo są rzeczy,które nigdy nie przeminą i ludzie,którze na zawsze w sercu pozostaną.Jak widzieliśmy się ostatni raz,wiedzieliśmy,że niewiele znajdziemy osób,które oddadzą życie,by nas chronić.Teraz wiemy,że część z nas znalazła,ale są jeszcze ci,którzy nikogo takiego nie mają.To właśnie im przysięgaliśmy i musimy pamiętać o dotrzymaniu danego słowa.Zastanawialiśmy się wtedy przy ognisku,czy w ogóle to nastapi,ten dzień,w którym okupimy nasze przyrzeczenie.Choć wiele było watpliwości,to wiemy teraz,że każdy dzień niesie takie ryzyko.Wystarczy,ze nie zdążymy pomóc jednemu z nas…Ale nie ujrzymy wtedy podniesionej w górę zaciśniętej prawej pięści,będziemy szli dalej.Po zatracenie lub wyzwolenie.To nie ma znaczenia.Znów będziemy się obserwowac,tak jak wtedy,gdy któryś po piwo szedł.I gdy padnie ostatni z nas,co się stanie?Nic!Ciągle będziemy przy sobie,jeden obok drugiego.Tyle,że pozaziemskie lasy będziemy wówczas okrążać…Ale wrócimy tu jeszcze.Tak jak ja wróciłem tu po tych paru miesiącach bieganiny…
Scouts Still Lead The Way…
Dodaj komentarz